HEJ!
Dziś
mam dla Was kilka słów na temat cieni marki INGLOT, a także palety FREEDOM SYSTEM.
Od
jakiegoś czasu chciałam wypróbować te cienie, ale odkładałam to i odkładałam, i
właściwie cieszę się, że kupiłam je dopiero teraz. Dlaczego? Bo mój wybór padł
na dość jesienne kolory, które idealnie wpiszą się w nadchodzący czas.
Oprócz
opinii na temat cieni i palety, mam dla Was również mój jesienny makijaż wykonany tą oto paletą.
Jeśli
jesteście ciekawi, to zapraszam do czytania i oglądania dalej!
Przyznam szczerze,
że gama kolorystyczna cieni jest tak wielka, że bardzo długo zajęło mi wybranie
tych kolorów, które faktycznie mnie interesowały. Bo też INGLOT daje nam
możliwość swobodnego komponowania palet. Można sobie skomponować własną paletę
róży, rozświetlaczy, bronzerów, cieni do brwi jak i podkładów, pudrów, korektorów
lub pomadek. I za to INGLOT dostaje ode mnie ogromny plus, bo każdy może stworzyć coś dla siebie.
Po długim
kombinowaniu i zastanawianiu się, zdecydowałam się na kasetkę FREEDOM SYSTEM
[5] SQUARE, która mieści pięć cieni. Jest to paleta magnetyczna, bardzo
solidnie wykonana. Jest dość cieżka i trochę zdziwiła mnie jej cena, bo
kosztowała tylko 18 zł.
Paleta ma wiele
plusów. Jest świetnie wykonana, ma bardzo ciekawe zamknięcie, no i oczywiście
cena, ale trzeba uważać, żeby nie przytrzasnąć sobie palców, bo magnesy w
palecie są niesamowicie mocne. Sama już raz się uszczypnęłam przy zamykaniu (dość boleśnie),
ale poza tym to naprawdę fajny produkt. Na 100% w przyszłości kupię jeszcze
którąś z oferowanych kasetek. Możecie
zobaczyć je tu – KLIK.
★★★
Oto cienie, na
które się zdecydowałam.
613 to cień z serii FREEDOM SYSTEM DS. Na zdjęciu wygląda jak czysty mat, ale posiada
złoto-srebrne drobinki.
301 i 299 to cienie z nowej kolekcji WHAT
A SPICE!. Jest to gama kolorystyczna typowo jesienna, dość ciemna i ciężka. Moim
zdaniem cudownie dobrane kolory. W przyszłości bardzo chciałabym zebrać całość. Znaleźć możecie je TU.
No i standardowo
nie mogło zabraknąć wśród wybranych przeze mnie cieni matowego cielistego jak i jasnego połyskującego koloru.
351 to bardzo dobrze napigmentowany mat,
z którym naprawdę fajnie się pracuje. Znajdziecie go w serii FREEDOM SYSTEM MATTE.
110 to perłowy odcień, który posiada
maleńkie srebrne drobinki, bardzo subtelne. Idealny szampański odcień, który
pięknie prezentuje się w wewnętrznym kąciku oka. Cień pochodzi z serii FREEDOM SYSTEM AMC SHINE.
Poniżej
znajdziecie swatche. Pierwsze dwa zdjęcia to cienie nałożone palcem, a dwa kolejne, pędzlem.
Cienie marki
INGLOT są dość spore, bo wypraska mieści aż 3g produktu, a cena pojedynczego
cienia to 15zł. Czy warto? Ja uważam, że tak, bo są to naprawdę dobre cienie,
choć ta ich dość sucha konsystencja może niekiedy denerwować. Ale nie zauważyłam,
żeby się jakoś specjalnie osypywały. Obawiałam się o maty z WHAT A SPICE!, ale
zupełnie niepotrzebnie, bo praca z nimi przebiega sprawnie i łatwo się je
buduje. Należy jednak pamiętać, żeby zaczynać od niewielkiej ilości cienia i
powoli go dokładać. Tak jest najbezpieczniej. Zawsze lepiej odrobinę dołożyć niż męczyć się z rozcieraniem plam.
★★★
A oto jak
wyglądają cienie na powiekach. Niestety na pierwszym zdjęciu zgubił się kontur,
ale na drugim za to widać cień 110 użyty jako rozświetlacz (wybaczcie mój brak umiejętności w robieniu selfie, ciągle się uczę ^^').
W zewnętrznym
kąciku nałożyłam cień 301 starając się wyciągnąć go jak kocie oko. Na środku
powieki wylądował cień 299, a w wewnętrznym 110. Dodatkowo, żeby wzmocnić
efekt, w zewnętrznym kąciku użyłam eyelinera w słoiczku AVON superSHOCK w
kolorze flashy brown i cienkim pędzelkiem zrobiłam kreskę, której górną granicę
nieco roztarłam.
Dolna powieka jest odbiciem górnej. W zewnętrznym kąciku nałożyłam 301, na środek 299, a w wewnętrznym kąciku 110 starając się delikatnie zatrzeć granice między nimi.
RESZTA
KOSMETYKÓW, JAKICH UŻYŁAM DO STWORZENIA TEGO MAKIJAŻU:
- Baza INGLOT (Under Makeup Base SPF
20)
- Korektory (Paleta Makeup
Revolution – Protection Palette Light)
- Podkład (Golden Rose - Liquid
Powder Mineral Foundation nr 01)
- Półtransparentny puder matujący
(Wibo – Fixing Powder)
- Bronzer (NABLA – Gotham)
- Cień do brwi (Wibo
– Neutral Eyeshadow Palette, cień “milk chocolate”)
- Tusz do rzęs (MAC – Haute &
Naughty Lash)
- Pomadka (Golden Rose – Classics Waterproof
Lipliner nr 312, Bell – matowa pomadka Morrocan Dream nr 01)
★★★
A jak Wy oceniacie kosmetyki marki INGLOT? Polecacie czy może nie? A może macie jakiś ulubiony kosmetyk lub taki, którego zakup odradzacie? Dajcie znać ^^!
To tyle ode mnie na dziś. Mam nadzieję, że komuś przypadnie post do gustu, a jeśli tak się stanie to zachęcam do komentowania, polecania dalej lub zaobserwowania bloga FUBSTER Cosmetics.
Z góry dziękuję i pozdrawiam,
FUBSTER
Bardzo lubię cienie Inglota, są świetnie napigmentowane praktycznie nie do zdarcia.
OdpowiedzUsuńTeż je polubiłam i już jestem ciekawa reszty kolorów ^^
UsuńPiękny makijaż i ta kolekcja naprawdę fajnie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^.
UsuńWłaśnie kompletuje swoją paletkę. Jestem zachwycona jakością inglot :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się mieć wszystkie cienie Inglota i mam nadzieję, że z czasem uda mi się je zebrać :D
UsuńMiałam jakieś pojedyncze cienie marki. Te ciemniejsze odcienie dość odważne, ale bardzo ładne.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj preferuję spokojne brązy lub brzoskwiniowe odcienie, ale jak tylko zobaczyłam te ciemne kolory w kolekcji Inglota, od razu się zakochałam ^^
UsuńPrześliczny makijaż! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ #Smile
Nasz blog - klik
Dziękuję ^^.
UsuńAkurat zastanawiam się nad cieniami Inglota, więc Twój post bardzo mi się przydał! Szczególnie podobają mi się cienie o numerach 613 i 301. Cena samej kasetki faktycznie jest korzystna.
OdpowiedzUsuńNaprawdę pięknie wykonany makijaż!
Czekałam,aż Inglot wypuści jesienne nowości. Od dawna szukam dobrze napigmentowanego bordowego cienia. Muszę do nich wpaść i obejrzeć na żywo. Poza tym piękny makijaż :)
OdpowiedzUsuń